Także i mnie się przytrafiło
: 2009-02-28, 00:31
Pozdrawiam wszystkich... Jak dotąd wszystko szło dosyć dobrze, ale w końcu i u mnie zalęgło się jakieś choróbsko...
A więc tak... Parametry zbiornika:
100 litrów, funkcjonuje od około 8 miesięcy.
Temperatura utrzymywana w granicach 24-25 stopni, z jednym wyjątkiem (patrz niżej)
Obsada:
Nieliczne danio i zwinniki jarzeńce (na wylocie, szykuję się do oddania, razem 5 sztuk)
Stadko gupików (>6 sztuk)
1 molinezja
5 kirysków pstrych
1 prętnik karłowaty, samiec.
Opis przypadku: (niestety, nie mam możliwości zrobienia zdjęć)
Do niedawna hodowałem z powodzeniem jednego samca prętnika karłowatego, miałem nawet zamiar sprowadzić samice, gdy zaczęły się kłopoty. Na grzbiecie, blisko płetwy grzbietowej i nieco z tyłu, po prawej stronie pojawiła się niewielka plamka (ok. pół milimetra do milimetra), lekko wypukła, koloru szarego-szarobiałego. Ryba stała się apatyczna i w końcu padła, do tego czasu pojawiła się jeszcze druga podobna "krosta".
Zastosowałem zapobiegawczo dla innych ryb kąpiel w roztworze błękitu i zieleni.
Po tygodniu czasu postanowiłem spróbować jeszcze raz wprowadzić do akwarium prętnika karłowatego. Po aklimatyzacji trzymał się ładnie, mimo kłopotów z temperaturą (awaria termostatu spowodowała spadek temperatury do 21-22 stopni przez około 3-4 dni).
Wczoraj zauważyłem znowu niewielką wypukłość na jego prawym boku, niewielkiej wielkości i widoczną praktycznie tylko, jeżeli patrzy się z przodu.
Nie jestem pewien, czy to pleśniawka, czy może ospa rybia- nie pasują mi wszystkie objawy. Jak dotąd prętnik jest całkiem żwawy i chętnie je pokarm, poza owym "wrzodem" nie widać nic niepokojącego. Wszystkie inne ryby są całkowicie zdrowe i nie widać u nich żadnych syptomów, mimo że od śmierci ostatniego prętnika minął ładny szmat czasu.
Czy to ospa? Nie pasuje mi opis, w którym nadmienia się o "licznych" małych plamkach... W tym wypadku były tylko dwie, trzy (teraz jedna), około milimetrowa i płaska. Nie widać opuchnięcia ciała, odchody normalne. U poprzedniej sztuki widać było pod koniec apatyczność i pewną wyblakłość kolorów.
Jak na razie ograniczyłem się tylko do ponownego podania niewielkiej ilości błękitu metylowego i utrzymywania temperatury.
Czy ktoś z kolegów-akwarystów ma sugestie, co robić dalej?
A więc tak... Parametry zbiornika:
100 litrów, funkcjonuje od około 8 miesięcy.
Temperatura utrzymywana w granicach 24-25 stopni, z jednym wyjątkiem (patrz niżej)
Obsada:
Nieliczne danio i zwinniki jarzeńce (na wylocie, szykuję się do oddania, razem 5 sztuk)
Stadko gupików (>6 sztuk)
1 molinezja
5 kirysków pstrych
1 prętnik karłowaty, samiec.
Opis przypadku: (niestety, nie mam możliwości zrobienia zdjęć)
Do niedawna hodowałem z powodzeniem jednego samca prętnika karłowatego, miałem nawet zamiar sprowadzić samice, gdy zaczęły się kłopoty. Na grzbiecie, blisko płetwy grzbietowej i nieco z tyłu, po prawej stronie pojawiła się niewielka plamka (ok. pół milimetra do milimetra), lekko wypukła, koloru szarego-szarobiałego. Ryba stała się apatyczna i w końcu padła, do tego czasu pojawiła się jeszcze druga podobna "krosta".
Zastosowałem zapobiegawczo dla innych ryb kąpiel w roztworze błękitu i zieleni.
Po tygodniu czasu postanowiłem spróbować jeszcze raz wprowadzić do akwarium prętnika karłowatego. Po aklimatyzacji trzymał się ładnie, mimo kłopotów z temperaturą (awaria termostatu spowodowała spadek temperatury do 21-22 stopni przez około 3-4 dni).
Wczoraj zauważyłem znowu niewielką wypukłość na jego prawym boku, niewielkiej wielkości i widoczną praktycznie tylko, jeżeli patrzy się z przodu.
Nie jestem pewien, czy to pleśniawka, czy może ospa rybia- nie pasują mi wszystkie objawy. Jak dotąd prętnik jest całkiem żwawy i chętnie je pokarm, poza owym "wrzodem" nie widać nic niepokojącego. Wszystkie inne ryby są całkowicie zdrowe i nie widać u nich żadnych syptomów, mimo że od śmierci ostatniego prętnika minął ładny szmat czasu.
Czy to ospa? Nie pasuje mi opis, w którym nadmienia się o "licznych" małych plamkach... W tym wypadku były tylko dwie, trzy (teraz jedna), około milimetrowa i płaska. Nie widać opuchnięcia ciała, odchody normalne. U poprzedniej sztuki widać było pod koniec apatyczność i pewną wyblakłość kolorów.
Jak na razie ograniczyłem się tylko do ponownego podania niewielkiej ilości błękitu metylowego i utrzymywania temperatury.
Czy ktoś z kolegów-akwarystów ma sugestie, co robić dalej?