[center]Choroba neonowa[/center]
Powszechnie uważa się, że choroba neonowa jest niemożliwa do zwalczenia. Zawsze kończy się śmiercią naszych małych podopiecznych. Jednak być może istnieje dla nich jakaś szansa. Jednak zanim o tym napiszę, chciałabym choć trochę przybliżyć tę chorobę.
Choroba neonowa wywoływana jest przez sporowca Plistophora hyphessobryconis. Nazywana jest także Plistoforozą.
Sugerując się nazwą "choroba neonowa" przypuszczać można, że dotyka ona wyłącznie neonów. Jednak jest to przekonanie mylne. Równie często chorują na nią inne ryby z rodziny kąsaczowatych (bystrzyki, zwinniki, i inne).
Do zarażenia dochodzi drogą pokarmową. Po zjedzeniu przez rybę spory (która składa się z zarodka, nici biegunowei i dwóch, umieszczonych po przeciwnych stronach spory, wakuol), nić biegunowa przytwierdza się do nabłonka jelitowego. Wówczas zarodek opuszcza sporę, "przebija" się przez jelito i krwioobiegiem przenika do różnych narządów wewnętrznych ryby. Kiedy zarodek wnika do komórki, przechodzi w postać wegetatywną, która zaczyna się rozmnażać.
Pasożyty tamują przepływ krwi i doprowadzają do porażenia mięśni ryby. Objawami zarażenia są bezbarwne miejsca występujące na skórze ryb. U neonów Innesa, ich świecąca pręga może miejscami stracić barwę. Rybki często pływają głową w dół, mają postrzępione płetwy.
Jak już wspominałam, choroba zawsze kończyła się śmiercia rybek. Aby nie dopuścić do dalszych zachorowań, zalecano uśmiercenie zarażonych osobników. Pozostałe przenieść do zbiornika bez ryb i obserwować. W przypadku zauważenia i u nich objawów choroby, całą obsadę zlikwidować. Dziś pojawił się cień nadziei...
Często do wielkich odkryć dochodzi się przez przypadek. Tak też było i tym razem. Pewien akwarysta wyłożył dno swego zbiornika, w którym pływały ryby dotknięte Plistoforozą, włóknem kokosowym. Okazało się, że choroba wkrótce się cofnęła. Jakby tego jeszcze było mało, nawet chore ryby wyzdrowiały. Swoim odkryciem podzielił się z Dr Schubertem z uniwersytetu Hohenheim. Naukowiec powtórzył te doświadczenie, i wyniki były identyczne jak za pierwszym razem.
Badacz doszedł do wniosku, że włókno kokosowe nie "zabija" w żadnym wypadku pasożyta. Cofnięcie choroby miało związek ze sposobem życia i rozmnażania się tego sporowca. Spory opadają na dno akwarium, gdzie oczywiście znajduje się włókno kokosowe. Tym samym nie mogą one zostać zjedzone przez ryby. Nie trafiją do ich organizmów i wkrótce giną.
Taki sam efekt osiągniemy stosując zamiast włókna kokosowego, chociażby siateczkę ze sztucznego tworzywa. Ważne jest to, by ryby nie mogły dostać się do pasożytów. W trakcie leczenia, należy bardzo uważać na to, by woda w akwarium nie została wzburzona, gdyż wówczas spory mogłyby unosić się w toni.
Bedzie dla innych tez;)
źródło: http://www.moje-rybki.webpark.pl/Artyku ... onowa.html