smutna rzecz mnie dzisiaj rano spotkała gdyż jeden z moich 5ciu skalarów trzymał się z dala od reszty, po dłuższej obserwacji zauważyłam że umiera, nie pływa, leży w kącie, chwilami "wisi" dziubkiem do góry. Jak próbował pływac to zaczął się kręcić w kółko jak korkociąg, taranując rośliny na swej drodze
w dodatku jego lewe oko trochę wystaje
wiem że jest on niestety do nieodratowania, nie mam akwarium kwarantannowego, nie mam też żadnych lekarstw dla niego, pozostaje mi tylko czekać, podejrzewam że za parę godzin skończy swój żywot niestety

pozostałe skalary zachowują się normalnie i trzymają razem i tutaj jest moje pytanie? czy to możliwe że one go zamęczyły?
otóż od momentu ich zakupienia wszystko wyglądało ok, pływały razem w grupie, jednak z biegiem czasu zauważyłam, że ten skalar był niechciany śród pozostałych, one go odganiały, zawsze pływał sam gdzieś z boku, czy "czuły", że jest chory, czy po prostu go nie chciały i jego śmierć będzie skutkiem "odrzucenia"?
skalary są stadne z tego co się orientuję więc może odrzucenie przez resztę doprowadziło go do tego stanu?
ps. to na pewno nie pasożyty, od miesiąca mam lampę UV która zabija wszelkie bakterie powodujące glony jednokomórkowe i choroby ryb
parametry jakby ktoś pytał
NO3 - 25 (jeżeli chodzi o NO3 to zazwyczaj tyle wynosi po dodaniu nawozów a już następnego dnia spada do 10 więc wysokie no3 raczej nie wpłynęło na chorobe skalara)
PO4 - 0,2
KH-7
GH-9
PH-6,8