Na początku, coby nie zniechęcić nikogo do czytania, napomnę iż przejrzałem już multum tematów na ten temat, przekopałem googla i grupy dyskusyjne. Znalazłem mnóstwo odpowiedzi, lepszych i gorszych, ale niestety nic nie rozwiązało mojego problemu.
5 miesięcy temu założyłem akwarium - 126 litrów. Zdjęcia nawet powinny być gdzieś tutaj na forum. Tło z łupka, własnej roboty, sklejane silikonem. Pokrywa także własnej roboty. Założyłem dwie belki oświetleniowe z dwoma świetlówkami każda. Do niedawna były to świetlówki no-name o temperaturze około 6500K, ale o tym za chwilę. Posiadam filtr aquaela fzn-3. O wkładzie także powiem za chwilę. Nie posiadam grzałki. Żwiru mam na przodzie około 3-4cm, na tyle około 5-7cm. Aktualnie mam jednego mieczyka (nie chcę tego, ale na razie nie mam co z nim zrobić), 4 kosiarki i cztery kirysy, czyli nie za dużo. Jakiś tydzień temu dodałem 11 maluteńkich gupików.
Miesiąc po zalaniu, zacząłem się zmagać z glonami, jak to w świeżym baniaku. Były wszędzie i różnej maści, długie, brunatne nitki w całym akwarium i kępki krótkich, włosowatych, ciemnozielonych kępek na liściach. Były także kropki na szybie, zielony nalot na kamieniach. Mleczna woda także, ale po tygodniu woda kryształ. Pierwsze ryby jakie kupiłem to kosiarki, które skutecznie poradziły sobie z moim problemem, a przy okazji pomogły w osadzaniu się bakterii w filtrze.
W drugim akwarium jakie mam (112L, około 10 miesięcy) zmagałem się wtedy z zieloną wodą. Zakwit absolutny, widoczność na 5-10 cm. Pojawił się, gdy włożyłem jeden korzeń, ale myślę, że to nie on zaindukował zakwit, lecz welony ze swoją tragiczną przemianą materii, ciepła woda przyspieszająca ich metabolizm (26 stopni, nie dało się chłodniej, pokój jest od południa i jest w nim ciepło - ale światło nie pada bezpośrednio na akwa). Żadne rośliny oczywiście nie miały tam prawa bytu, bo welony jak powszechnie wiadomo uwielbiają jeść wszystko. NO3 było na tragicznym poziomie, grubo powyżej normy. Zaznaczam, że dokonywałem regularnych podmian co tydzień, w ilości zależnej od tego ile mułu wychodziło z dna, zwykle około 20 litrów. Woda odstana. Mieszkam w okolicach łagiewnik w Łodzi, więc parametry wody także są całkiem przyjazne (nie wiem jakie, ale podobno są dobre ;-)).
Próbowałem zwalczyć ten zakwit wszystkim. Najpierw jakieś klariny, bo byłem głupi i myślałem, że to pomoże. Wymieniałem dużo wody, zaciemniałem zbiornik. Niestety problem cały czas wracał. Minął chyba dopiero, gdy kupiłem watę perlonową JBL'a i zaciemniłem zbiornik na dobre 1.5-2 tyg i wymieniałem wodę co 1-2 dni w dużych ilościach. Kupiłem także SERA algen stop do oczek wodnych (tak wyczytałem na grupach dyskusyjnych) zawierający chlorek miedzi (trochę za dużo go lałem, przyznaję, ale byłem głupi). Gdy włączyłem światło (dwie świetlówki 18w z kupionej pokrywy, jakieś no-name, chyba 6500K) woda była jeszcze lekko zielona (jak patrzyłem od boku), ale wszystko wróciło do normy w miarę płukania waty, która była bardzo, ale to bardzo zielona za każdym razem.
Dziś welony pływają już w oczku wodnym, po tym jak namówiłem siostrę na ich oddanie. Woda jest od tamtego czasu kryształowa, nieco herbaciana od nowego korzenia. Poczułem niesamowitą ulgę jak widziałem, że problem mija.
Niestety w miarę mojej walki z 112L, ten sam problem pojawił się w moim świeżym, wtedy około 1.5 miesięcznym. Wtedy nie podejrzewałem, że problem może być za dużo światła jak na tak mało roślin (4x18w), rośliny rosły jak szalone, ale na pewno zrobiłem błąd że jakieś dwa tygodnie po zalaniu dolałem dawkę sera florena (po raz kolejny - wiem, wiem, ale człowiek uczy się na błędach i chwała mu za to). Dodałem także bimbrownię (1410 z bardzo dobrym dyfuzorem brzozowym). Myślałem, że uda mi się zwalczyć zakwit w ten sam sposób. Wymieniałem wodę, dolewałem algen stop, zaciemniałem akwarium, dodawałem roślin, watę w filtr, odmulałem, dodawałem roślin żeby zjadały nadmiar azotanów. Nawet zrobiłem obciętą butelkę z nałożoną gazą, w środku były rozwielitki ;-) Kiedyś wyjechałem na 4 dni i zapomniałem włączyć programatora, światło było przez ten czas wyłączony. Wróciłem i woda ku mojemu zaskoczeniu - kryształ. Niestety, jak włączyłem światło, wszystko wróciło po 3 dniach. I tak walczę z tym już chyba... 3, 4 miesiąc?. Ludzie, już brak mi sił, nie chcę robić restartu, ale czuję że to nieuniknione. Zredukowałem światło do jednej belki, aktualnie świeci jedna aquarelle (10000K) i jedna osram 6500. Wywaliłem także trawnik z jakiegoś lilaeopsisa, bo utrudniał odmulanie - pod żwirem było tyle zdechłych glonów, że w wiadrze tworzyły się aż kłęby na dnie. Od kiedy trawnika brak, problem jest już minimalny, bo zakwit widać patrząc od boku (woda jest lekko zielona i nie mętnieje, albo mętnieje bardzo powoli). Widać drugi koniec, ale nie jak przez kryształ. W kaskadzie jest teraz ceramika i wata, z której regularnie płuczę martwy zakwit.
Tylko co z tego, skoro światła jest za mało aby ładne rośliny się odpowiednio rozwijały (36 watów na - teoretyczne - 126 litrów). Bąblują całkiem ładnie pod koniec dnia, ale nie rosną tak jak kiedyś. Jakieś miesiąc od założenia potrafiły urosnąć po kilkanaście centymetrów tygodniowo, a teraz z dwa centymetry to jest maksimum? Nie mogę dodać nawozu żadnego, bo wiem, czym to się skończy, tak samo nie mogę zwiększyć światła do 72 watów. Zaciemniam akwarium od czasu do czasu na około 3 dni, ale to daje małe efekty, poza tym tworzy się zamknięte koło - rośliny się nie rozwijają i wypuszczają przez ten czas seledynowe albo białe liście. Nie mogę także stworzyć żadnej kompozycji w akwarium, bo wszystko rośnie tak wolno (no nawet hygrophila polysperma od trzech tygodni urosła ze 2cm, a powinna już być praktycznie przy tafli

Co ja mam zrobić? Co robię źle? Już nie mam siły; wiem, że brakuje mi cierpliwości żeby to wszystko móc ogarnąć albo próbować jakiś długoterminowych rozwiązań. Jestem bardzo bliski restartowi, w ciągu 5 miesięcy powinienem mieć ładne akwarium a tutaj mam cały czas rzadkie rośliny, niepoukładane odpowiednio, bo nie ma nawet czego. Docelowo miało to byś akwarium holenderskie, a teraz nie przypomina takowego nawet w 5%.
Przepraszam za długi post, ale musiałem się gdzieś wyżalić. Brakuje mi sił, naprawdę. Czy wydaje Wam się, że restart będzie dobrym pomysłem? Ryby mogę przenieść do drugiego akwarium.
Przepraszam też, że piszę tak chaotycznie, zwykle czytam kilka razy co wysyłam, ale tym razem moje siły już są tak na wyczerpaniu, że... Jeśli o czymś zapomniałem to pytajcie, ale BŁAGAM Was o jakiekolwiek odpowiedzi.
Jedyne podejrzenia jakie mam to:
- zakwit powoduje jakaś bakteria, którą muszę zlikwidować do samego końca, może zaciemnić zbiornik gruntownie na długie dwa tygodnie, mimo że zakwit jest nieiwelki, dokupić multum bardzo gęsto posadzonych roślin (na co wydałem notabene i tak już stanowczo za dużo hajsu)?
- może powinienem wyłączyć bimbrownię, na jakiś czas; czy lekko zanieczyszczone CO2 (filtruję przez butelkę z wodą, ale zawsze zostają jakieś, hm, resztki alkoholowe) sprzyja rozwijaniu się glonów?
- nie stać mnie na razie na wszystkie testy, ale NO3 jest na malutkim poziomie, pH około 7.5. Zatem może w wodzie kranowej jest za dużo jakiś mikro/makro? Z drugiej strony, w drugim akwarium stosuję taką samą wodę.
- światło jest nieodpowiednie? Jakie polecacie w moim przypadku? Niedawno w praktikerze widziałem osramy 7500K, co powiecie na taki miks: aquarelle 10000K + osram 7500K + 2x6500K? Pokrywa jest oklejona w całości folią aluminiową, która świetnie działa jak odbłyśnik. Aha, i akwarium stoi w miejscu, gdzie światło słoneczne jest minimalne, a na pewno nie bezpośrednie. Oświetlam akwarium tylko 10 godzin, więcej to także ryzyko zakwitu.
- Tło jest z różnych łupków, może one coś oddają do wody? Nie wiem do końca jaki to gatunek, filitowy raczej nie, mogę się mylić, ale nie wydaje mi się żeby on był powodem. Jest dość gruby i ciężki, co jest ogromną wadą ;) ale niestety u kamieniarza nie było innego ładnego.
- Posiadałem wysokie rośliny, które miały teoretycznie zabierać substancje odżywcze z całej wysokości, ale to nic nie dawało. Aktualnie mam jakąś walisnerię i cabombę, która zaczyna żółknąć (za mało światła, co?). Inna dziwna sprawa, że posiadam dwie czerwone roślinki tego samego typu, nie wiem jak się nazywa, posadziłem ją na środku na razie, bo mam niedoświetlone boki. Mniejsza wypuszcza niezbyt ciekawe, czerwono-zielone listki, ale wysoka wybarwia się bardzo dobrze, z tego wynika, że światło nie jest takie złe. Ja już sam nie wiem.
Wracając do parametrów wody w rejonie, chyba mogę zadzwonić do wodociągów i zapytać się jakie są? Czy ktoś wie pod jaki numer dzwonić w Łodzi? A może ktoś wie jaka jest woda w rejonach hurtowni na zjazdowej (niedaleko brzezińskiej, m1)?
To tyle, dziękuję serdecznie tym, którzy doczytali do końca i dzięki z góry za ewentualne sugestie, albo chociaż wsparcie duchowe ;)
Pozdrowienia.
----
Na forum akwarystyka.com.pl uzyskałem niewiele odpowiedzi, między innymi, za radą koleżanki, dołożyłem torf do filtra. Dla zainteresowanych i chętnych do pomocy, aby tutaj nie robić gigantycznego posta, zapraszam do przeczytania ten oto wątek: link (to nie jest reklama, tam podałem po prostu więcej informacji na temat mojego akwarium i moich postępowań).
Nie wiem czy dobrze robię pisząc tutaj, nie znam tego forum, znalazłem przez google i widzę, że panuje tutaj niezły bałagan - posty nie w tych kategoriach, nazwy tematów typu 'heelp!!111', żałosne opcje języka 'freak' i l33t' (sic). Wątków widzę jest dużo, czyli jest spory ruch - zatem moderatorzy, postarajcie się trochę, szkoda zmarnować takiego przybytku komunikacji
